Powiadom znajomych dodaj nas do śledzika

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Tu jest kokpit, a tu salonka ZASKAKUJĄCE FAKTY!

Kto odpowiada za to, że podczas remontu prezydenckiego tupolewa dziennikarze jednej z rosyjskich telewizji swobodnie chodzili po pokładzie maszyny? Czy strona polska została o tym fakcie poinformowana? I czy remont Tu-154M był dostatecznie zabezpieczony?

Jak wyglądał remont rządowego Tu-154M w Samarze? Maszyna stoi w śniegu pod gołym niebem z podłączonymi różnego rodzaju przewodami. Pracownicy "Awiakoru" oprowadzają swobodnie rosyjskich dziennikarzy po pokładzie maszyny. Pan w waciaku prezentuje kokpit i salonkę. Taki obraz wyłania się z filmu zarejestrowanego przez rosyjską telewizję Rossija 1. - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Zakłady objęte produkcją wojskową podlegają przecież procedurom bezpieczeństwa ze strony służb specjalnych. Na miejscu powinni znajdować się oficerowie tych służb. Jeżeli zagraniczna ekipa telewizyjna była na pokładzie naszego rządowego samolotu, to powinna na to dostać pozwolenie od polskich służb - mówi Bogdan Święczkowski, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prokurator Prokuratury Krajowej w stanie spoczynku.
Film nakręciła ekipa rosyjskiej stacji telewizyjnej Rossija 1. "Komsomolskaja Prawda", na której stronie internetowej znaleźliśmy ten film, nie podaje daty jego nakręcenia. Na pewno był to okres zimowy - widać śnieg, jest też samolot, widać kręcących się przy nim ludzi. Samolot stoi bez żadnego zadaszenia, pod "chmurką". Rosyjska ekipa telewizyjna swobodnie porusza się po pokładzie, zagląda nawet do kokpitu.
Film obfituje w wypowiedzi o luksusowym wręcz wystroju samolotu. Konstantin Afanasiew, przedstawiony tu jako zastępca dyrektora stacji lotniczo-badawczej samarskich zakładów "Awiakor", zapewnia, że jest to samolot, którym Lech Kaczyński będzie mógł bardzo wygodnie latać i z którego będzie bardzo zadowolony. Podobnie zresztą jak inni pasażerowie, którzy będą nim podróżować. Afanasiew, oprowadzając ekipę dziennikarską po pokładzie maszyny, porównuje ją do pięciogwiazdkowego hotelu; zdejmuje nakrycia z foteli, zaznacza, że dostawiono "nawet" dwa fotele i stół do prowadzenia rozmów, a "zwiedzający" starają się nie dotykać fotelowych obić. Z kolei Aleksiej Gusiew, dyrektor generalny samarskich zakładów "Awiakor", mówi, że samolot będzie służył polskim VIP-om, że maszyna wyposażona jest w jeden z najlepszych systemów nawigacyjnych na świecie.
Prokuratura sprawą umożliwienia rosyjskim dziennikarzom zwiedzania rządowego samolotu się nie zajmie. - Pani mnie pyta o sytuację, która miała miejsce na kilka miesięcy przed katastrofą. Jak na razie nie ma żadnego związku między udostępnieniem dziennikarzom tego samolotu a przebiegiem katastrofy - tłumaczy płk Jerzy Artymiak, p.o. rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Stwierdza jedynie, że prokuratura wojskowa zabezpieczyła wszelką możliwą dokumentację, również techniczną, dotyczącą samolotu.
Jak zauważa gen. bryg. rez. Jan Baraniecki, były zastępca dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej, remont samolotu zawsze powinien odbywać się pod specjalnym nadzorem inżyniera danego samolotu. W pobliżu maszyny nie może znajdować się nikt poza technikiem i ekipą remontową. Według relacji gen. Baranieckiego, procedury te zawsze były zachowane podczas remontu samolotów zagranicznych (m.in. sowiecki SU-20 i MIG-29), które były przeprowadzane w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy. Jak podkreśla Bogdan Święczkowski, były szef ABW, podczas pobytu samolotu rządowego na terenie zakładu remontowego powinni tam również znaleźć się przedstawiciele Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, których zadaniem jest nadzorowanie wszystkiego, co dzieje się z maszyną. Jak zauważył Święczkowski, sytuacja, jaka została przedstawiona na stronie "Komsomolskiej Prawdy", jest wręcz nieprawdopodobna. - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Zakłady objęte produkcją wojskową podlegają przecież procedurom bezpieczeństwa ze strony służb specjalnych. Na miejscu powinni znajdować się oficerowie tych służb. Jeżeli zagraniczna ekipa telewizyjna była na pokładzie naszego rządowego samolotu, to powinna na to dostać pozwolenie od polskich służb - mówi Święczkowski. Potwierdza to Janusz Zemke (SLD), były wiceminister obrony narodowej, który jednocześnie zaznacza, że to niedopuszczalne, by ekipy dziennikarskie wchodziły na pokład samolotu podczas wykonywania na nim prac remontowych. Z kolei jak zauważa gen. Roman Polko, były dowódca GROM, film pokazuje wyraźnie, że samolot nie był chroniony w sposób dostateczny. Podkreśla, że z reguły służby specjalne sprawdzają samolot rządowy już po jego przybyciu do kraju. - Dziwię się, że na pokład samolotu, którym latają najważniejsze osoby w naszym państwie, mogli wejść dziennikarze obcego państwa. To tak samo jakby państwo polskie urządzało wycieczki szkolne na pokłady zagranicznych samolotów, które do nas przylatują - ironizuje Jerzy Polaczek, były minister infrastruktury. Porównuje tę sytuację z tą, w której polscy fotoreporterzy bez zgody władz rosyjskich nie mogą zrobić nawet zdjęcia wraku tupolewa.
Zarówno specpułk, jak i SKW podlegają Ministerstwu Obrony Narodowej. "Nasz Dziennik" próbował ustalić, czy i kto z polskiej strony zezwolił na wejście na pokład rządowego samolotu rosyjskiej ekipy dziennikarskiej. Zadał również pytania samarskim zakładom "Awiakor" o to, czy Warszawa została poinformowana, że Rosjanie kręcą film podczas remontu Tu-154M; w jaki sposób ze strony rosyjskiej remont był zabezpieczony i kto wydał stacji zgodę na wejście na pokład samolotu. Na odpowiedź czekamy.

Kto wygrał przetarg
Przetarg na remont dwóch rzą dowych Tu-154M wygrało konsorcjum firm MAW Telecom Intl SA i Polit-Elektronik, które zleciły wykonanie prac zakładowi z Samary. W przetargu oferty wstępne złożyły też Bumar oraz Metalexport-S, ale jak wynika z Protokołu postępowania o udzielenie zamówienia, którego przedmiotem jest wykonanie remontu sprzętu wojskowego MON, komisja uznała, że ich oferty nie spełniają stawianych wymogów formalnoprawnych. Zamawiającym był minister obrony narodowej działający poprzez Departament Zaopatrywania Sił Zbrojnych. Przedmiotem zamówienia był remont główny ośmiu silników D-30KU, remont głównego silnika TA-6A oraz remont agregatów zapasowych z apteczek technicznych samolotów. Postępowanie przetargowe zostało uruchomione 11 lutego 2009 roku. Jak zaznaczył w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dyrektor generalny MAW Telecom Intl SA, Janusz Zdeb, remont polega na rozmontowaniu samolotu na czynniki pierwsze, czyli zdjęciu wszystkich agregatów i silników, które następnie są sprawdzane przez ekipę remontową pod kątem dalszej ich użyteczności. Jak podkreślił dyr. Zdeb, taka procedura została zachowana przy remoncie TU-154. Zauważył też, że poza członkami ekipy remontowej i stałym przedstawicielem specpułku nikt nie może wejść na teren zakładu bez zgody dyrektora "Awiakoru". Dyrektor Zdeb podkreślił, że remont nadzorowała komisja remontowa, w skład której wchodzili przedstawiciele konsorcjum, kilku przedstawicieli specpułku oraz dwóch przedstawicieli MON. Samolot po przylocie jest przekazywany przez komisję zakładowi, odbywa się to na terenie otwartym, przed hangarem. Po przyjęciu maszyny przez zakład jest ona wprowadzana do hangaru, gdzie następuje jej demontaż. Po wyremontowaniu silników i agregatów samolot jest montowany. Po zakończeniu montażu i sprawdzeniu naziemnym samolot jest oblatywany dwukrotnie przez pilotów - oblatywaczy "Awiakoru". Potem następuje wstawienie samolotu do hangaru, w którym znajduje się malarnia. Maszyna jest malowana, następnie montowane są dodatkowe elementy, jak m.in. fotele. Wreszcie maszyna jest przyjmowana przez komisję. Końcowym elementem tego przekazania jest przyjęcie samolotu przez pilotów specpułku, którzy dokonują kolejnego oblotu. Komisja przyjmuje całą dokumentację samolotu. Po oblocie, jeśli piloci nie stwierdzili żadnych usterek, samolot zostaje przyjęty przez naszą załogę, przelatuje na lotnisko graniczne Kuromocz. Służby celne sprawdzają samolot, następuje wylot do Warszawy. Po przybyciu do stolicy konsorcjum podpisuje protokół przekazania specpułkowi. Remont rozpoczął się w maju ubiegłego roku, zakończył się w grudniu. Jak zauważa dyr. Zdeb, dla samolotu skompletowanego nie jest określony czas pozostawania w hangarze lub poza nim.
Służba Kontrwywiadu Wojskowego na pytanie, jak jej funkcjonariusze zabezpieczali remont Tu-154 w zakładach w Samarze, odesłała nas do MON. Zadaliśmy je więc resortowi, jak również zapytaliśmy o to, czy strona polska została poinformowana o wejściu na pokład rządowego samolotu rosyjskiej ekipy dziennikarskiej i czy ma informacje, kto taką decyzję podjął. Od minionego czwartku czekamy na odpowiedź.
Anna Ambroziak

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100821&typ=po&id=po02.txt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz